Annę Sołtys i jej męża nowy właściciel zawiadomił, że wypowiada im najem. Mieszkanie o powierzchni 41,6 m kw. zajmują cztery osoby, którym trzeba zapewnić lokal zamienny (w tej samej miejscowości, o nie mniejszej powierzchni i nie gorszym standardzie, do czego zobowiązuje art. 2 ust. 6 ustawy o ochronie praw lokatorów). Nowy właściciel wyjdzie na tym nieszczególnie. Anna Sołtys uważa jednak, że nie chodzi o dobry interes. Wypowiedzenie jest karą za jej kilkuletnią walkę, żeby mieszkania w dawnych domach zakładowych mogli kupić lokatorzy.
Najemcy 197 mieszkań przy ul. Zaułek Rogoziński we Wrocławiu, które do 10 grudnia 1996 r. były własnością Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Rolno-Przemysłowego PZZ (w trakcie likwidacji), przez rok starali się odkupić je od syndyka upadłego przedsiębiorstwa. Pani syndyk wolała sprzedać domy i grunty taniej, ale jednemu nabywcy, czyli prościej i szybciej. Kupiła je spółdzielnia mieszkaniowa Gawra. Wkrótce zarząd spółdzielni wyłożył karty na stół. Zaproponował lokatorom wykupienie mieszkań dwanaście razy drożej, niż zapłaciła za nie Gawra. – Tę spółdzielnię utworzono tylko po to, żeby zdobyć uzbrojone tereny budowlane za małe pieniądze – twierdzi Anna Sołtys.
Mieszkania okazały się trudne do zbycia. W liście intencyjnym do zarządu Gawry lokatorzy deklarowali, że gotowi są je wykupić, ale na zasadach, na jakich sprzedaje się dzisiaj mieszkania zakładowe, czyli z upustami sięgającymi nawet 95 proc. rynkowej ceny. Zarząd Gawry nie zamierza iść na ustępstwa, a nawet co pewien czas podnosi ceny. Wiadomo, że takich nie dostanie: byłych pracowników przedsiębiorstwa-bankruta nie stać na zapłacenie więcej niż deklarują.
Przeciąganie liny
Nakaz opuszczenia mieszkania, i to w ciągu miesiąca, dostała także Dorota Gęborek, przewodnicząca Komitetu Obrony Lokatorów Silma SA z Sosnowca.