Wielu jest widzów, którym repertuar multikin nie wystarcza
Symbolem Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego jest żółty jesienny liść, taki jak w smutnych piosenkach o końcu lata. Ale mimo nie najlepszej pogody, właśnie na początku października w wybranych stołecznych kinach panuje gorączkowe ożywienie. Przed kasami tłoczą się kolejki, a sale projekcyjne zapełniają się do ostatniego miejsca. Podobnie dzieje się w tym roku – już po raz osiemnasty. Organizatorzy przygotowali naprawdę imponujący zestaw tytułów: w sumie do obejrzenia jest ponad 120 pozycji, czego nawet najbardziej zagorzały kinoman nie jest w stanie zobaczyć w ciągu 10 dni.
Polityka
41.2002
(2371) z dnia 12.10.2002;
Komentarze;
s. 18