Tylko pozornie rzecz wygląda mało oryginalnie. Forma epistolarna, którą przybiera ta opowieść: osobliwego listu czy też zwierzenia będącego zarazem płomiennym wyznaniem miłości do Bohumila Hrabala – powiela pomysł samego Pawła Huelle opisany już w eseju z „Innych historii”. Dygresyjna konstrukcja powieści polegająca na przytaczaniu anegdot, jakie ludzie opowiadają sobie w czasie nauki jazdy, gdy tworzy się coś w rodzaju komunii słownej, łączącej instruktora i kursanta – nawiązuje do „Wieczornej lekcji jazdy”, znanego opowiadania Hrabala. Podstawowa zmiana jest taka, że srogi pan Forztik instruujący Hrabala, jak działa groźna dwukołowa maszyna, przekształca się w „Mercedesie-Benz” w melancholijnie usposobioną instruktorkę małego Fiata, która może nauczyć Pawła Huelle wszystkiego, tylko nie kierowania samochodem.
„Mercedes-Benz”, wyglądający na lustrzane odbicie utworu Hrabala, tyle że w odwróconej skali – jest w istocie książką magiczną. Choć na plan pierwszy wysuwają się w niej silniki, zawody automobilowe, pikniki, to głównym motywem jest nostalgia. Tęsknota za czasem utraconym, który nigdy nie był czasem spełnionym. Roztaczając przed piękną instruktorką tragikomiczne wizje swoich krewnych Huelle wraca z uporem do rodzinnych korzeni. Na gdański pejzaż nakłada nieopisany jeszcze w swoich książkach świat międzywojennego Lwowa, Mościc i okolic, skąd wywodzą się jego przodkowie. Jednak nie po to, by utrwalić pamięć o cierpieniu kresowiaków. Czyni to, aby dokonać cudu. By szkicując mało znaczący, zapomniany rozdział rodzinnej kroniki, nieoczekiwanie otworzyć cały kosmos rodzinno-narodowych spraw i dramatów.
Nie od dziś wiadomo, że Huelle jest pisarzem tajemnicy. Specjalizuje się w tworzeniu prywatnego mitu, w którym osobista symbolika splata się z wielkimi duchowymi znakami.