Nominata Dziwisza można nazwać „kardynałem z dalekiego kraju”. W końcu we Włoszech, gdzie sekretarzował Janowi Pawłowi II, spędził ponad ćwierć wieku, a do Polski wrócił latem ubiegłego roku jako następca Wojtyły na stolicy biskupów krakowskich.
A to miejsce centralne nie tylko w Kościele, ale i w życiu narodu. Wielcy poprzednicy Dziwisza – kardynałowie Oleśnicki, Sapieha, Wojtyła – wpływali na historię Polski. Nie inaczej może być dzisiaj, kiedy iskrzy w państwie i Kościele.
Bp Tadeusz Pieronek potwierdza, że kardynalat Dziwisza, prócz kościelnego, ma także znaczenie polityczne: – Bo Dziwisz to postać wyjątkowo dobrze znana w świecie polityki włoskiej i międzynarodowej, a w kolegium kardynalskim może liczyć na podobny szacunek. To człowiek, który stanął przed sprawdzianem, przychodząc z wysoka, od stołu papieskiego, gdzie tyle się dyskutowało o Polsce, a teraz zetknął się ze sprawami przyziemnymi, lecz bardzo trudnymi.
Jakie to sprawy – wiadomo: konflikt wokół politycznych ambicji ks. Rydzyka i problem lustracji w Kościele. Póki co, najpoważniejszą próbą dla Dziwisza jest sprawa apelu ks. Tadeusza Zaleskiego. Niezależnie, jak ocenia się sam postulat lustracji, pewne jest jedno: ewenementem w polskim Kościele jest, że biskup podejmuje trudny i dotkliwy dla Kościoła problem w reakcji na wystąpienie szeregowego, było nie było, księdza, działającego na dodatek we własnym imieniu i bez jawnego wsparcia innych duchownych.
Więcej: dla samego Dziwisza historia musi być szczególnie bolesna. W plotkach o ewentualnych agentach padają nazwiska wpływowych krakowskich duchownych, którzy jednocześnie uchodzą za jego bliskich przyjaciół oraz ludzi cenionych przez zmarłego papieża.