Zwiastunem dramatycznej sytuacji finansowej w klubach żużlowych było w końcu 2001 r. przykucie się łańcuchami do kaloryfera w siedzibie klubu dwóch zawodników II-ligowej Wandy Kraków Remigiusza Wronkowskiego i Arkadiusza Zaremby. Klub winien był im pieniądze i nie płacił.
Przed tegorocznym sezonem w Gorzowie Wlkp., mieście wielce zasłużonym dla żużla, zanosiło się na wycofanie drużyny z rozgrywek. Nie było czym spłacać długów, zmieniony został zarząd klubu. Zespół seniorów bez zawodników zagranicznych wystartował, ale czterej żużlowcy zagrozili strajkiem, jeśli klub nie wypłaci im pieniędzy za poprzedni sezon. Pieniędzy nie dostali, ale na szczęście doszli z zarządem do porozumienia.
W Gdańsku długami Wybrzeża zajął się sąd. Klub był winny Krzysztofowi Cegielskiemu kilkaset tysięcy złotych. Zawodnik rozstał się z klubem. Tomasz Cieślewicz, były finalista mistrzostw świata juniorów, stwierdził, że za bułkę z masłem nie będzie jeździł. Nosi się z zamiarem zrezygnowania z kariery. Wybrzeże w drugiej kolejce ligowej przegrało 17:73 z Unią Leszno. Gdańszczanie nie wygrali ani jednego wyścigu!
Polonia Bydgoszcz bez kredytu z banku nie mogła wypłacić zaległych należności najlepszym zawodnikom. Podobno Tomaszowi Gollobowi klub był winien 700 tys. zł. Całe zadłużenie klubu wynosi 2 mln zł. Wrocławski Atlas długo nie mógł dojść do porozumienia z Akademią Wychowania Fizycznego, która żądała sporych sum za udostępnianie toru. Nie lepiej jest w niższych grupach. Warszawski Klub Motorowy Gwardia (trzeci sezon, trzecia nazwa i trzeci zarząd) przystąpił do rozgrywek wyłącznie dzięki hojności kilku prywatnych sponsorów, którzy spłacili długi poprzedników.
Kryzys nastąpił jesienią 2001 r. Firma Go and Gol straciła prawa do transmisji telewizyjnych i przestała płacić klubom 400 tys.