Na lwowskim dworcu, pod tablicą z rozkładem jazdy pociągów, emerytka z niewielką skórzaną torbą pyta, czy miałby kto odstąpić kilka torebek herbaty. W Czopie, wrotach Ukrainy od strony Węgier i Słowacji, na jedynej kolejowej trasie łączącej z południem Europy, kilkuletnia dziewczynka i niewiele od niej starszy chłopczyk podchodzą do podróżnych i proszą: – Dajtie kopijku. W okolicy wielkich moskiewskich dworców w tłumie spotkać można dorosłych bezdomnych – bomży – i niechciane przez nikogo dzieci – bezprizornych.
Na rozległych terytoriach byłego imperium pociąg pozostaje najtańszym i najwygodniejszym środkiem transportu. Na niektóre dalekobieżne ciężko jest kupić bilet. Tanie, powolne i zatrzymujące się na każdym przystanku elektriczki to najpopularniejszy pojazd najuboższych mieszkańców miasteczek i wiosek. A dworce zawsze są pełne.
Bezdomny zarabia
W niewielkiej poczekalni dworca w Użgorodzie na zakarpackiej Ukrainie po godz. 23, gdy odjeżdża ostatni dalekobieżny pociąg do Moskwy, zostaje garstka ludzi.
Polityka
21.2002
(2351) z dnia 25.05.2002;
Na własne oczy;
s. 108