Archiwum Polityki

Marchewka na raty

Podwyżki pensji zostały przyjęte przez nauczycieli nadzwyczaj powściągliwie

Mieszane uczucia wywołują przyjęte przez obie izby parlamentu podwyżki płac nauczycieli. W budżetówce podnoszą się głosy roszczeniowe: dlaczego oni już, a my dopiero w przyszłym roku? Sami zainteresowani odkładają entuzjazm na czas wypłat, gdy zobaczą żywe pieniądze. Obietnicami bez pokrycia cieszyli się już przed dwoma laty za sprawą ministra Mirosława Handke, który – wbrew rachunkom i alarmom samorządów lokalnych – do końca nie wierzył, że kasa jest pusta. Właśnie – a skąd się wzięła kasa na obecne dopłaty?

Zgodnie z Kartą Nauczyciela ostatni etap podwyżek dla tej grupy zawodowej miał być przeprowadzony w bieżącym roku. Jednak w końcówce roku ubiegłego, w związku z opłakanym stanem finansów publicznych, płace nauczycieli zostały zamrożone na rok. Równocześnie w ustawie budżetowej zapisano, że jeśli do końca III kwartału 2002 r. dochody z podatku VAT przewyższą kwotę 41,7 mld zł, wówczas minister finansów w pierwszej kolejności uruchomi rezerwę celową m.in. na podwyżki nauczycielskich wynagrodzeń.

Mówi się, że to determinacja minister edukacji Krystyny Łybackiej – depczącej po piętach ministrowi finansów Grzegorzowi Kołodce – spowodowała, iż dodatkowe przychody zostały ujawnione. Wszystko odbyło się błyskawicznie: projekt odmrożenia podwyżek trafił na szybką ścieżkę legislacyjną. Na początku września został skierowany do konsultacji ze związkami zawodowymi. W MEN są już gotowe rozporządzenia wykonawcze do nowelizacji ustawy! Na podwyżkach zyskają najwięcej – 539 zł brutto – nauczyciele z najwyższym cenzusem zawodowym, czyli dyplomowani, którzy stanowią niewiele ponad 2 proc. z 547-tysięcznej grupy zawodowej. Mianowani (74 proc.) otrzymają po 184 zł brutto, kontraktowi po 27 zł, stażyści – nic. Finansowe skutki podwyżek szacuje się na 486,5 mln zł.

Polityka 38.2002 (2368) z dnia 21.09.2002; Komentarze; s. 17
Reklama