Ojciec Pierbattista Pizzaballa z trudem hamował swoje oburzenie: – Budowa meczetu w sercu Nazaretu, w bezpośrednim sąsiedztwie Bazyliki Zwiastowania, stanowi brudną prowokację. Wedle niego Stolica Apostolska nie może milczeć w obliczu czynu, który wzburza cały katolicki świat. – Nie chcąc naruszać dobrosąsiedzkich stosunków z mahometanami, długo wstrzymywaliśmy się od głośnej ingerencji. Teraz przebrała się miarka naszej cierpliwości.
Protokolantka skrzętnie notowała każde słowo. Członkowie komisji, którą rząd Izraela powołał do rozpatrzenia sprawy, milczeli. W ciszy pokoju konferencyjnego donośnie zabrzmiały słowa przewodniczącego nazaretańskich islamistów Ahmeda Salaha Hamoudy: – Proszę zapisać, że ludność chrześcijańska od dawna nie stanowi u nas większości. Nazaret jest miastem muzułmańskim i ma prawo do swojej świątyni.
Jakby dla podkreślenia tych słów dzień po obradach komisji tysiące muzułmanów wyległo na ulice miasta, protestując przeciw decyzji rządu o wstrzymaniu prac budowlanych. Przedstawiciele ruchów islamskich nie mają zamiaru czekać, aż komisja wypowie się w tej sprawie. Na świeżo odlanych fundamentach dyżurują religijne warty, na ramieniu wielkiego dźwigu powiewa zielona flaga islamu. Na straganach miejskiego targu sprzedaje się pocztówki i medale z widokiem projektowanego meczetu; cały dochód przeznaczony jest na walkę z niewiernymi.
Kiedyś stały tu, na placu koło bazyliki, szkoła oraz niewielki muzułmański dom modłów, wzniesiony przy grobowcu szejka Szihab-a-Dina. W oczekiwaniu na pielgrzymów, którzy zjechać się mieli na uroczystości milenijne, burmistrz Nazaretu Rams Dżerajsi (chrześcijanin) polecił zburzyć istniejące budynki, aby otworzyć przestrzeń prowadzącą do Bazyliki Zwiastowania i sąsiadującego z nią kościoła św.