W latach 50. w atmosferze zastraszenia, denuncjacji i czarnych list tysiące ludzi pomówionych o sympatie komunistyczne straciło pracę. Wielu trafiło do więzienia oskarżonych o szpiegostwo. Spór o rolę Josepha McCarthy’ego, senatora z Wisconsin, antykomunisty i demagoga, toczy się po dziś dzień.
W 1950 r. zimna wojna zaczynała być gorąca.
Od dwóch lat komuniści na całym świecie zdawali się przechodzić do ofensywy. W 1948 r. przejęli władzę w Europie Wschodniej, Stalin zablokował Berlin Zachodni. W sierpniu 1949 r. ZSRR dokonał eksplozji bomby atomowej, która była kopią bomby zrzuconej na Hiroszimę, a w październiku Mao Tse-tung zdobył władzę w Chinach.
Bomba Stalina wywołała w Ameryce wstrząs porównywalny z japońskim atakiem na Pearl Harbor w 1941 r. Wojenną psychozę wzmacniało ujawnienie faktu, że tajemnice amerykańskiej techniki nuklearnej już w czasie wojny przeciekały do Moskwy. W styczniu 1950 r. w Wielkiej Brytanii fizyk atomowy Klaus Fuchs przyznał się, że pracując w Los Alamos nad amerykańską bombą atomową szpiegował na rzecz ZSRR. W czerwcu zaczęła się wojna koreańska. W lipcu aresztowano Juliusa Rosenberga, oskarżonego o przekazywanie ZSRR technologii budowy bomby atomowej. A w maju 1951 r. dwóch pracowników brytyjskiego wywiadu, Donald McLean i Guy Burges, uciekło do Moskwy, gdy okazało się, że jeden z nich, będąc w czasie wojny sekretarzem brytyjskiej ambasady w Waszyngtonie, przekazywał Rosjanom informacje o bombie atomowej.
Zwykle w takiej atmosferze szoku i niepewności wiatru w żagle nabierają demagodzy i karierowicze.