Na tegorocznym Międzynarodowym Biennale Plakatu, imprezie zasłużonej i prestiżowej, prześwietne jury najwyższymi laurami nagrodziło cztery prace. Ale na pokonkursowej wystawie (potrwa jeszcze do 29 września) oglądać można już tylko dwie spośród nich. Daremnie zatem wypatrywać złotego medalisty w kategorii kultura – plakatu „W hołdzie Toulouse-Lautrecowi” Alana Le Quernaca z Francji oraz złotego medalisty w kategorii debiutów – dzieła Dominiki Różańskiej. Plakaty zdjęto ze ścian w – jak zapewniają w muzeum – obawie przed ich zniszczeniem. Radio Maryja uznało bowiem, że obrażają uczucia religijne Polaków i rozpętało akcję (listy protestacyjne, pikiety przed muzeum, groźby), która jako żywo przypominała to, co działo się swego czasu wokół przedstawiającej papieża rzeźby w Zachęcie. O ile jednak Anda Rottenberg poddała się dopiero po długiej walce, nie bojąc się szumu mediów, o tyle w Muzeum Plakatu, dla świętego spokoju, kontrowersyjne prace po prostu cichcem schowano. Szczerze współczuję muzeum tej krucjaty ze strony dewotów. Wiem, że odporni są na jakąkolwiek dyskusję. Ale też mój protest budzi uległość wobec ich absurdalnej chęci decydowania o tym, co można, a czego nie można pokazywać w muzeach. Tylko czekać momentu, gdy każda nowa wystawa będzie musiała otrzymać od ojca Rydzyka zgodę na otwarcie. W przeciwnym bowiem razie do akcji przystąpią rozmodlone bojówki. A każde tego typu ustępstwo zbliża nas do tego momentu coraz bardziej.