Archiwum Polityki

Płotki giną, rekiny płyną

Aleksandra Marinina, Płotki giną pierwsze, przeł. Aleksandra Stronka, W.A.B., Warszawa 2009, s. 342

Daria Doncowa, Tatiana Polakowa, Aleksandra Marinina... Rosyjska proza kryminalna ma wyjątkowe szczęście do świetnie piszących kobiet. Z tej trójki najbardziej znana jest ta ostatnia. W ósmej już powieści o przygodach Anastazji Kamieńskiej, policjantki moskiewskiej milicji, „Płotki giną pierwsze”, Marinina po raz kolejny stworzyła wielopiętrową intrygę. W kolejne weekendy w podmoskiewskich miejscowościach ktoś zabija młodych mężczyzn. Ale nie jest to jedyna sprawa, którą zajmuje się Kamieńska. Zostają zabici urzędnik z centrum obsługi cudzoziemców i milicjant z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą. Jak się szybko okazuje, wiąże się to z przekrętami finansowymi w pewnej fabryce, która w produkcji wykorzystuje metale szlachetne. Kamieńska zaczyna podejrzewać, że te dwie na pozór różne sprawy jednak łączą się ze sobą. Stawiając najdziksze hipotezy, powoli dochodzi do prawdy. Choć w zastawianą przez nią sieć koniec końców wpadną tylko płotki. Rekiny szemranych interesów dalej pozostaną bezkarne. Intryga w nowej powieści Marininy jest poprowadzona pierwszorzędnie, wpisany w nią obraz rosyjskiej rzeczywistości lat 90. – ciekawy. Co więc powoduje, że ta książka sprawia mniejszą frajdę? Rzecz w tym, że główni bohaterowie cyklu, w tym także Anastazja, z książki na książkę zmieniają się w znikomym stopniu. Cóż, postać piekielnie inteligentnej milicjantki zaczyna nużyć. Zdecydowanie wolę bardziej dynamiczne postaci, choćby Olgę Riazancewą, bohaterkę cyklu Tatiany Polakowej. Co oczywiście nie zmienia faktu, że „Płotki giną pierwsze” to wciąż proza kryminalna wysokiej próby.

Polityka 11.2009 (2696) z dnia 14.03.2009; Kultura; s. 62
Reklama