Archiwum Polityki

UWAGI DO IMPREZY w mieście stołecznym Warszawa

Nocna wizyta w okolicach Nowego Światu potwierdza tezę Instytutu IPSOS o istnieniu życia pozadomowego w Warszawie. Instytut sporządził analizę strukturalną wieczornego wyjścia w miasto. Chodziło o wyjścia planowane, a nie o spontaniczne – na przykład po awanturze z partnerem życiowym (lub) po brakującą butelkę wódki.

Instytut wziął pod uwagę grupę konsumencką najbardziej dla badaczy atrakcyjną, do 35 roku życia, to znaczy taką, która w ogóle wieczorem w miasto wychodzi. Mgr Artur Nierychlewski, socjolog koordynator badania, usprawiedliwia ten wybiórczy charakter: w grupie wyższej wiekowo respondenta obciąża m.in. rodzina, co redukuje wychodliwość, utanecznienie i zaciemnia dane o nocnym spożyciu alkoholu i kebaba. Nie ujmując nic fachowości Instytutu, trzeba nadmienić, że założenie jest krzywdzące (fot. 5). Regularnie odwiedzający do niedawna Klubokawiarnię Maciej Zembaty czy aktywny na Nowym Mieście Michał Urbaniak mogliby czuć się nim dotknięci.

O ile Instytut nie precyzuje, w jakiej dzielnicy Warszawy były prowadzone badania, to krótki wywiad wśród taksówkarzy pozwala zawęzić pole badawcze do kwartału wyznaczonego ulicami: Dobrą, Książęcą, al. Solidarności (Trasą W-Z) i Jana Pawła II (w środku znajdą się Nowy Świat, pl. Trzech Krzyży, Stare i Nowe Miasto). Za taksówkarzami kwartał ten będzie nazywany dalej Wesołym Czworokątem (WC). Taksówkarz Paweł: – W nocy żyje jedynie Śródmieście i jest tam najbardziej niebezpiecznie.

Analizę Instytutu postanowiliśmy poszerzyć o przemyślenia uczestników imprezy warszawskiej (IW) w WC i – rzadziej – własne.

1 rozdział. Diaboliczne ja, czyli po co?

Statystyczny wychodzący deklaruje Instytutowi, że nie wychodzi po to, by się pokazać na mieście. Deklaruje, że brzydzi się lanserką, gardzi demonstrowaniem własnej odzieży i osoby. Co już na pierwszy rzut oka wydaje się niewiarygodne.

Mówi zdystansowany uczestnik życia nocnego, zwany Trójkątem, bywalec klubu na terenie WC: – W BarbieBar czy w Cynamonie zobaczysz gości w ciuchach, których jeszcze Brad Pitt nawet nie nosi.

Polityka 35.2006 (2569) z dnia 02.09.2006; Na własne oczy; s. 100
Reklama