Na wystawę „Rembrandt–Caravaggio”, otwartą z końcem lutego w Amsterdamie, z niecierpliwością czekali wszyscy miłośnicy sztuki. Po raz pierwszy w historii w tak imponujący i śmiały sposób skonfrontowano ze sobą dorobek dwóch tytanów barokowej sztuki.
Pomysł, by w czterechsetną rocznicę urodzin Rembrandta zorganizować artystyczne spotkanie malarza z najpoważniejszym konkurentem do miana mistrza epoki (wtrącić by się jeszcze mógł ewentualnie Rubens), jest zaiste intrygujący, choć może nie aż tak bardzo oryginalny. Wszak już w 1762 r. książę Francesco Algarotti nazwał Caravaggia włoskim Rembrandtem, a w kolejnych stuleciach nie brakowało też porównań w drugą stronę, typu Caravaggio Północy. Oczywiście, takie zgrabne skojarzenia nieuchronnie skłaniają do porównań.
Polityka
11.2006
(2546) z dnia 18.03.2006;
Kultura;
s. 66