Archiwum Polityki

Egzamin niedojrzałości

Rozmowa z prof. Davidem Ostem, znawcą historii i polityki krajów wschodnioeuropejskich

Jacek Żakowski: – Ma pan poczucie, że po klęsce Solidarności, którą opisał pan w swojej ostatniej książce, Polska stoi teraz w obliczu klęski demokracji?

David Ost: – Tak może być, ale to nie zaczęło się teraz. Ten proces trwa od 18 lat. Cały ten czas w Polsce narastał – jak nawis – deficyt demokracji. A kiedy taki nawis narasta, to nie ma co liczyć na cud: kiedyś musi się ludziom zawalić na głowy.

Naprawdę sądzi pan, że z polską demokracją od dawna coś było nie w porządku?

Mam to wrażenie gdzieś od 1990 r. Od 1976 r. przyjeżdżałem do Polski średnio raz na dwa lata. Fascynowała mnie polska opozycja, a potem Solidarność. Dla młodego Amerykanina o liberalnych, czyli otwartych, socjaldemokratycznych, poglądach Solidarność stanowiła niezwykłe zjawisko. Moja pierwsza książka była hołdem złożonym temu wielkiemu ruchowi, który podziwiałem.

Dlatego, że obalił komunizm?

Dlatego, że był to najmocniej łączący ludzi ruch społeczny, jaki można sobie wyobrazić. Dla każdego było tam miejsce. Marek Jurek i Adam Michnik mieścili się równie dobrze. Dziś rozumiemy, że ta objawiająca się czasem w krajach bloku sowieckiego wielka i powszechna wspólnota, łącząca niemal całe społeczeństwo – od ateistów po radykalnych dewotów i od niewykwalifikowanych rolników czy robotników po profesorów uniwersytetu, lekarzy czy prawników – była możliwa dzięki temu, że istniał wspólny przeciwnik: komunistyczne państwo, które było dla wszystkich jedynym pracodawcą. Wszystkie społeczne żale kierowano do państwa. Ale wtedy nie było powodu, by ten fenomen umniejszać. Dla odczuwających kryzys poczucia wspólnoty społeczeństw Zachodu pierwsza Solidarność była objawieniem.

Dla nas też.

Oczywiście.

Polityka 22.2007 (2606) z dnia 02.06.2007; Temat tygodnia; s. 22
Reklama