Przychodzi paranoik do psychiatry: panie doktorze, jestem inwigilowany. Lekarz na to: to niech pan uważa, bo tutaj może być podsłuch. W Szpitalu Wojskowym w Elblągu taki tekst nikogo nie bawi.
Doktor Mariusz Mełus, psychiatra z pododdziału nerwic, uśmiecha się przepraszająco. Odsyła do kolegi. – Mam dość zamieszania wokół tej sprawy. Nie lubię, gdy się o mnie mówi. Wolę być na uboczu.
Jednak to właśnie doktor Mełus, wchodząc do swego gabinetu, odkrył tajemnicze coś – przyczynę całego zamieszania. Było ciemno, a to coś jakby się jarzyło. Tuż obok telefonu. Zaznacza, że nie wierzy, iż to był podsłuch. A w ogóle podsłuchy nie robią na nim wrażenia.
Polityka
22.2007
(2606) z dnia 02.06.2007;
Kraj;
s. 36