Leniwa atmosfera wiosennego pikniku na trawnikach przy trasie Warszawa–Poznań. Z daleka nie wygląda to na pikietę. Gdzieniegdzie w tłoku powiewa transparent, kręci się kilku reporterów, z ubocza zerka policja. Kilkudniowa demonstracja zmęczyła prawie 800 manifestujących na zmianę pracowników ożarowskich zakładów. Podobnie – uziemionych w Ożarowie kierowców tirów, którzy przyjechali wywieźć z zamykanej fabryki sprzęt i nie mogą wyjechać, bo pracownicy zablokowali bramę. Jednego dnia manifestację ożywia poselska delegacja Ligi Polskich Rodzin, drugiego – msza polowa, jeszcze innego – witana aplauzem wiadomość od kierownictwa związków, że jeśli demonstranci wytrwają przez tydzień, przyjedzie do nich pani Jaworowicz z kamerą.
– Do końca lutego mieliśmy dobre humory – opowiada Andrzej Kuryłowicz, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ Solidarność. – Z Elektrimem nie za bardzo się lubiliśmy, więc kiedy przejęła nas Tele-Fonika i nowy prezes zapewnił, że nie będzie żadnych zwolnień, byliśmy spokojni. „W dniu 28 marca br. Zarząd spółki Tele-Fonika Kable SA [...] podjął decyzję o likwidacji należącej do przedsiębiorstwa Fabryki Kabli Ożarów” – przeczytali miesiąc potem spokojni pracownicy. „Restrukturyzacja jednostek organizacyjnych”, „rekonfiguracja zatrudnienia”, „koncentracja kapitału” – słyszeli odtąd wielokrotnie.
Złote lata
220 osób z prawie 800 zwalnianych ma dostać w połowie maja propozycje pracy w należących do tego samego właściciela fabrykach w Bydgoszczy i w Szczecinie-Załomiu.
– Bzdura! – kwitują pomysł pracownicy. – To nie dla nas.
– Jak tu zostawić takie ładne, kolorowe osiedle, gdzie wszyscy się znamy?