Archiwum Polityki

Artur Rojek, lider zespołu Myslovitz:

Zagraliśmy właśnie koncert w Wembley Arena w Londynie. Myślę, że tym występem zamykamy pewien etap w działalności Myslovitz. Dwa i pół roku temu przyszedł do nas Henry McGroggan i zaproponował nam trasę z Simply Minds i opiekę koncertową za granicą. Wynajętym autobusem pojechaliśmy w swoją pierwszą zagraniczną podróż. Czułem się tak, jakbym był członkiem jednego z tych zespołów, na koncerty których jeżdżę do Berlina i zza płotu podglądam, jak podjeżdżają pod halę koncertową z całą ekipą ciężarówek, sprzętu i ludzi pracujących przy produkcji. Nagle wielki świat stanął przed nami.

Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. Jeśli chcemy naprawdę zaistnieć na zagranicznych rynkach, musimy włożyć w to jeszcze mnóstwo pracy i pieniędzy. Zagraliśmy w paryskiej Olimpii, Hali Bercy dla 15 tys. ludzi, National Forest w Brukseli, Ahoy w Rotterdamie... Żeby mówić o zwycięstwie, musimy tam jeszcze kilka razy wrócić, w tym przynajmniej raz jako główny zespół.

4 grudnia ukaże się wreszcie nasza nowa płyta „Skalary, mieczyki, neonki”, która przedstawia Myslovitz w zupełnie innym świetle. Nasza muzyka jest pełna improwizacji i eksperymentów.

Równocześnie powoli myślimy o nowej płycie, która ukaże się na przełomie maja i czerwca przyszłego roku. Zbieramy piosenki, słuchamy dużo muzyki, oglądamy filmy i czytamy książki. W trasie wpadła mi w ręce książka Wojciecha Kuczoka „Widmokrąg”. Od pierwszego opowiadania czułem się jak porażony! Zabieram ją z sobą teraz wszędzie.

Polityka 47.2004 (2479) z dnia 20.11.2004; Kultura; s. 67
Reklama