Gwiazda George’a W. Busha przygasa. Opozycja w Kongresie nie zostawia na nim suchej nitki. Ale sama ma kłopoty z wyłonieniem przywódcy.
Pojawiają się głosy, że Bush, unoszący się dotychczas beztrosko na fali popularności jako naczelny wódz w wojnie z terroryzmem, może podzielić los swego ojca, który w półtora roku po rozgromieniu Iraku zimą 1991 r. sromotnie przegrał wybory prezydenckie z Billem Clintonem. Reakcje Busha i jego ekipy na plajty i oszustwa w biznesie oraz krach na Wall Street są tematem szyderczych dowcipów. Ilekroć prezydent przemawiał w telewizji zapewniając, że gospodarka ma się doskonale, cyfry w dole ekranu jednocześnie informowały, że wskaźnik Dow Jones leci na łeb na szyję.
Polityka
36.2002
(2366) z dnia 07.09.2002;
Świat;
s. 44