Na ten, trzeci w hierarchii władzy w USA, urząd, powoływano zwykle polityków wagi ciężkiej i z mainstreamu, względnie umiarkowanych. Mike Johnson jest tego przeciwieństwem.
Odwołanie Kevina McCarthy’ego paraliżuje pracę Izby i pogrąża Amerykę w jeszcze większym chaosie. To pierwsze takie wydarzenie w historii Ameryki. Republikański establishment już zaczyna panikować.
Kongres musi sformalizować wstępne porozumienie między Joe Bidenem a przywódcą GOP, a łatwo nie będzie. Nie jest też pewne, czy legislatorzy zdążą do 5 czerwca, gdy wyczerpią się rezerwy na spłatę wszystkich zobowiązań USA.
I tak już zradykalizowaną Partię Republikańską przejęli właśnie jeszcze więksi ultrasi polityczni. Władza jest im potrzebna po to, aby ją zniszczyć. Biały Dom może się cieszyć, ale ma powody do zmartwień.
Żeby zapewnić sobie kierownicze stanowisko, Kevin McCarthy przyjął bezprecedensowe żądania blokujących jego wybór ultrasów, drastycznie osłabiając swoją władzę i stwarzając warunki do paraliżu prac Kongresu.
Partia Republikańska wciąż nie jest w stanie wybrać przewodniczącego Izby Reprezentantów. Taka sytuacja ostatni raz miała miejsce w 1923 r. Bezprecedensowy kryzys przywództwa wywołuje w GOP spory popłoch.
Komisja Izby Reprezentantów badająca kulisy szturmu zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol 6 stycznia 2021 r. zaleciła, by departament sprawiedliwości oskarżył byłego prezydenta o sprowokowanie tego ataku.
Wynik drugiej tury wyborów do Senatu w Georgii – reelekcja demokratycznego senatora Raphaela Warnocka – jest ogromnym sukcesem jego partii i prezydenta Joe Bidena, któremu ułatwi rządy w drugiej kadencji. Jest także dotkliwą porażką byłego prezydenta Donalda Trumpa.
Partia Demokratyczna wybrała swoim liderem w Izbie Reprezentantów kongresmena z Nowego Jorku Hakeema Jeffriesa, pierwszego Afroamerykanina na kluczowym stanowisku w Kongresie. Kim jest i co zamierza?
Brak wyraźnego zwycięstwa Republikanów w wyborach do Kongresu można uznać za sukces Demokratów i prezydenta Joe Bidena. Oraz porażkę Donalda Trumpa.