Niniejszym zwracam honor warszawskim krytykom teatralnym, do których miewałem nieraz pretensje, że piszą nie o tym, co naprawdę dzieje się na scenie. Rozbieżność ocen polegała z grubsza na tym, że mnie się wydawało, że jest gorzej, niż im się wydawało. Weźmy ostatni stołeczny sezon. Naprawdę nie ma czego wspominać, może poza dwiema, trzema realizacjami, a to trochę za mało jak na tak wielkie miasto. Tymczasem omówienia w gazetach były zrównoważone, wydawać się mogło, że piszący nie chcą nikomu zrobić przykrości.
Polityka
36.2002
(2366) z dnia 07.09.2002;
Kultura;
s. 52