Archiwum Polityki

Skąd znamy tę baśń?

W prasłowiańskich borach rozległ się pierwszy klaps, aż echo po kniei niosło. To Jerzy Hoffman rozpoczął właśnie zdjęcia do filmu „Stara baśń”, budząc zazdrość i gniew mniej zdolnych kolegów, którzy szukają alibi dla swej bezczynności, opowiadając w wywiadach, że państwo przestało łożyć na rozwój narodowej kinematografii. A Hoffman potrafi. Nazajutrz po głośnym pierwszym klapsie gazety drukowały duże zdjęcie z planu, przedstawiające trzech aktorów zatrudnionych do ról naszych praszczurów. Niby nic ciekawego, a jednak jak ktoś się dobrze przyjrzał, zrozumiał wnet, na czym polega nowatorska, oszczędna metoda realizacji kostiumowych filmów Hoffmana. Oto Jerzy Trela. Wybitny aktor kogoś nam na tym zdjęciu przypomina, dla ułatwienia podam, że Greka Chilona Chilonidesa z „Quo vadis”. Nawet nosi na głowie ten sam worek, w który ubrany był gustownie u Kawalerowicza. Obok Michał Żebrowski. Tu już nie trzeba zgadywać, na pierwszy rzut oka widać, że to Wiedźmin we własnej osobie. Wreszcie Daniel Olbrychski, w kostiumie własnym, i bardzo słusznie, bo wiadomo, że i tak zawsze gra siebie. Już po pierwszym dniu zdjęciowym widać, że to będzie naprawdę stara baśń.

Polityka 36.2002 (2366) z dnia 07.09.2002; Fusy plusy i minusy; s. 84
Reklama