Eksplozje rurociągów, zrujnowane osady, powszechny terror – to rzeczywistość Araucy, najbardziej zasobnej w złoża ropy prowincji Kolumbii. Wcale tu nie lepiej niż w kokainowym Medellin.
20 lat temu Arauca była tropikalnym rajem. Chłopi z malutkich osad karczowali las pod swoje uprawy, a w interiorze indiańskie plemiona wciąż pielęgnowały obyczaje przodków i oddawały cześć duchom dżungli. W Saravenie, największej wsi regionu, policja interweniowała głównie przy awanturach rodzinnych. Nudzący się policjanci zostawiali broń w komisariacie i rozebrani do pasa grali na centralnym placu w piłkę z nastolatkami ze wsi. W Arauce ludzie żyli spokojnie, choć skromnie.
Polityka
13.2007
(2598) z dnia 31.03.2007;
Polityka i obyczaje;
s. 108