W więzieniach przeludnienie. Tam gdzie były warsztaty pracy i świetlice, teraz stoją prycze. A z młotkiem czy nożem tapicerskim nie zezwolą do celi. Więźniowie do zabijania czasu dostali więc flamastry. Rysują teraz kolorowanki dla dzieci z rodzin uchodźców. Kto wie, czy ci drudzy nie bardziej uwięzieni?
Kolorowanki i ćwiczenia dla dzieci, ręcznie narysowane, zabiera fundacja – Polskie Stowarzyszenie Edukacji Prawnej – i przekazuje dalej. W drugą stronę miały wędrować zdjęcia dzieci, ale z racji rozbudowanych procedur się nie udawało. Ci w więzieniach wyobrażają sobie te czeczeńskie dzieciaki na długich korytarzach, pod jarzeniówkami, zamknięte w pilnowanych przez strażników obozach dla uchodźców.
Że w ogóle są jakieś obozy, a właściwie ośrodki, więźniowie wiedzą z telewizji: rok temu chłopaki z warszawskiej Białołęki zrobili nalot na jeden z nich.
Polityka
19.2006
(2553) z dnia 13.05.2006;
Na własne oczy;
s. 124