Kolorowanki i ćwiczenia dla dzieci, ręcznie narysowane, zabiera fundacja – Polskie Stowarzyszenie Edukacji Prawnej – i przekazuje dalej. W drugą stronę miały wędrować zdjęcia dzieci, ale z racji rozbudowanych procedur się nie udawało. Ci w więzieniach wyobrażają sobie te czeczeńskie dzieciaki na długich korytarzach, pod jarzeniówkami, zamknięte w pilnowanych przez strażników obozach dla uchodźców.
Że w ogóle są jakieś obozy, a właściwie ośrodki, więźniowie wiedzą z telewizji: rok temu chłopaki z warszawskiej Białołęki zrobili nalot na jeden z nich. Pobili paru Czeczeńców. I wtedy te długie korytarze, jarzeniówki i strażników w uniformach pokazała telewizja. A reportaże o tematyce kryminalnej są w celach preferowane zaraz po muzycznych.
Krata pierwsza: zakład karny...
Wśród kilkudziesięciu rysujących więźniów jest Seweryn: dres, podkoszulek, adidasy, głowa wysoko – jak przystało na kogoś, kto zaliczył Zakład Karny Kamieniec, słynny między innymi z buntu skazanych. Tam też jest przeludnienie, więc służby więzienne nie patrzą, kogo z kim pakują i zawsze się trafi w celi jakiś grypsujący. Strażnicy, powiada Seweryn, złamią ci kręgosłup (i może ma to swój sens, bo łatwiej przetrwać, gdy człowiek myśli i działa jak maszyna), ale przed współwięźniami masz być gościem. Latami się w tym ćwiczysz.
Przed wyrokiem Seweryn był sędzią sportowym i starszym referentem skarbowym w filii pewnej firmy, w której miał udziały. I tak się z grubsza zaczęła jego droga do kryminału. – Ale to, kim byłeś wcześniej, w więzieniu nie ma znaczenia. Inna rzecz, że programowo nikt ci nie wierzy w historie o poprzednim życiu, bo i nigdzie się tak nie zmyśla na swój temat jak w więzieniach.