Chorego i cierpiącego Jana Pawła II trzeba było rozśmieszyć. Navarro założył więc czerwony nos klowna. Papieża potajemnie trzeba było wywieźć z Watykanu na narty – Valls schował Wojtyłę przed dziennikarzami pod siedzeniem samochodu. Nawet ci, którzy nie mieli o rzeczniku najlepszego zdania, uważając go za manipulatora i cenzora, spojrzeli na niego ze współczuciem, gdy płakał na jednej z ostatnich konferencji prasowych przed 2 kwietnia zeszłego roku.
– Kiedy wiele lat temu pracowałem w szpitalu, nigdy nie sądziłem, że zostanę kiedyś dziennikarzem, a następnie rzecznikiem Stolicy Apostolskiej oraz dwóch wielkich papieży – powiedział Joaquin Navarro-Valls w lutym, podczas uroczystości wręczenia mu tytułu doktora honoris causa nauk komunikacji masowej na uczelni w Neapolu.
Joaquinowi, urodzonemu w 1936 r. w Kartagenie w Hiszpanii, wróżono raczej karierę wybitnego psychiatry. Po kilku latach praktyki lekarskiej Navarro-Valls odkrył w sobie powołanie pisarskie i w 1968 r. ukończył studia dziennikarskie. Postanowił odpocząć od medycyny i w 1977 r. przyjechał do Rzymu jako korespondent konserwatywnego hiszpańskiego dziennika „ABC”. Został nawet prezesem prestiżowego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej we Włoszech. Na początku lat osiemdziesiątych jeździł jako korespondent do Warszawy i Gdańska, by relacjonować narodziny Solidarności.
W 1984 r. rozważał powrót do rodzinnej Hiszpanii, gdy nieoczekiwanie Jan Paweł II zaproponował mu pracę. Navarro-Valls wyznał wiele lat później, że choć pełen był największych obaw, propozycję przyjął, bo papieżowi się nie odmawia. „Nie można nigdy niczego robić myśląc o trudnościach. Nie myśl o przeszkodach, ale o tym, co masz robić” – powiedział mu wtedy Jan Paweł II.