Archiwum Polityki

Niewidzialne szlabany

Terroryści, którzy staranowali wieże WTC w Nowym Jorku i Pentagon, najzupełniej legalnie i bez trudności wjechali do USA, a kiedy już się tam dostali, zapadli jak kamień w wodę.

11 września dobitnie uprzytomnił, jak dziurawy jest amerykański system zabezpieczeń przed wrogą penetracją z zewnątrz. Gdyby Ameryka była Koreą Północną, sprawa byłaby prosta – po atakach prawdopodobnie zamknięto by granice rozstawiając na nich policję i wojsko z pepeszami. Tego oczywiście nie zrobiono, gdyż Ameryka przestałaby być sobą. Granice USA przekracza corocznie, tam i z powrotem, 500 mln ludzi, z czego około 330 mln to cudzoziemcy, wliczając w to imigrantów posiadaczy zielonych kart (stałych mieszkańców), i 31 mln gości – turystów, przybyszów w interesach, studentów, pracowników na kontraktach.

Koła gospodarki kręcą się dzięki swobodnemu przepływowi ludzi i towarów. Głównym zadaniem służb granicznych jest dbać o to, by 11 mln ciężarówek przejeżdżających co roku granice z Kanadą i Meksykiem przekraczało je szybko. Otoczenie kraju murem byłoby samobójstwem. Jak powiedział w maju prezydent Bush: „Ameryka nie jest fortecą i nie chce nigdy być fortecą”. Dlatego po 11 września rząd i Kongres nie ograniczyli drastycznie wstępu dla obcokrajowców, tylko postawili na metody subtelniejsze i bardziej nowatorskie. Przede wszystkim na poprawę skuteczności wyławiania z morza przybyszów z zagranicy osób rzeczywiście podejrzanych. Granice amerykańskie, jak bomby, mają być teraz „inteligentne”. Nie znaczy to, że nie próbuje się ich uszczelnić także tradycyjnymi środkami, bo zaniedbania zaszły tu za daleko. Liczącej sobie ok. 6 tys. km granicy z Kanadą pilnuje – choć może trudno w to uwierzyć – zaledwie 346 agentów US Border Patrol (straży granicznej), raptem o 15 więcej niż przed 11 września, a więc jeden przypada na odcinek 25 km. Kanada tymczasem, sama prowadząca bardzo otwartą politykę imigracyjną, stała się już ulubionym kanałem tranzytowym dla podwładnych Osamy ibn Ladena.

Polityka 35.2002 (2365) z dnia 31.08.2002; Świat; s. 44
Reklama