22 grudnia 1970 r., czyli dwa dni po dojściu do władzy Edwarda Gierka, profesor Zbigniew Brzeziński, wówczas Dyrektor Instytutu Badania Problemów Komunizmu Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku, wygłosił odczyt pt. „Polskie konflikty po Gomułce”. Analizując sytuację w Polsce stwierdził, że zmiany w kierownictwie były przez Zachód oczekiwane już od dłuższego czasu. Zdaniem Brzezińskiego „władzę w Polsce przejęła grupa reprezentująca technokrację, a wojsko przywróciło swój wpływ na rozwój kraju”. Pod pojęciem „technokracja” rozumiał „kult sprawności ekonomicznej i policyjnej”. Ówczesne zmiany na szczytach miały korzystnie wpłynąć na zbliżenie Polski do krajów zachodnich i odsunąć na daleki plan „koncepcje ideologiczne i ekonomiczne komunizmu polskiego”.
Brzeziński mylił się, choć wychowany na Zachodzie Edward Gierek dobrze rokował. Wszelako ani on, ani jego najbliżsi współpracownicy nie byli technokratami, którym przyświecał kult sprawności ekonomicznej w dzisiejszym rozumieniu tego pojęcia. Nie można zaprzeczyć, mieli dobre chęci, pragnęli zmodernizować kraj, usunąć zatęchły prowincjonalizm i cywilizacyjne zacofanie, z którym kojarzyła się Polska Gomułki. Początkowo ekipie Gierka udało się nawiązać kontakt ze społeczeństwem, odzyskać utraconą w Grudniu ’70 legitymizację do rządzenia. Niemała zasługa była w tym nowego I sekretarza, nieporównywalnie bardziej medialnego od swojego poprzednika. Swoje zrobił też face lifting środków przekazu. Tzw. mowa-trawa (czyli ględzenie) na dłuższą metę nie mogła jednak zastąpić autentycznego dialogu społecznego. Wszystkie te niedostatki wyszły na jaw w czerwcu 1976 r.
Napinanie nerwów
Już w lutym 1975 r. Służba Bezpieczeństwa zwracała uwagę na wystąpienie „nastrojów niezadowolenia społecznego we wszystkich rejonach kraju, w tym załóg dużej ilości zakładów pracy na tle pogłębiających się niedoborów mięsa i jego przetworów na rynku.