Archiwum Polityki

Jasne punkty umowne

Krzysztof Lisowski: Rzeczy widzialne i niewidzialne. Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2001

Ostrożna i za pomoc bardzo oszczędnej formy ogłaszana pochwała świata brzmi mocno i wyraźnie. Z wiersza, który jest dobrze powtórzoną klasyczną formą podziękowania złożonego Panu Bogu, przepisuję fragment: „na początku sierpnia siedziałem patrząc na doliny i poczwórne pasmo gór – mojego spokoju pilnował przyjazny nietoperz – nie musiałem bać się śmierci rozwiązywać węzełków po umarłych – jak ta młoda kobieta na Gotlandii, która wielkim kluczem otworzyła nam biały kościółek i poczęła grać na fisharmonii”. Pewnie przepisuję ten fragment z tego powodu, że młoda Gotlandka niechybnie była luteranką, ale i z tego powodu, że myślę o zeszłym sierpniu, że pasuje mi powściągliwie afirmatywna tonacja wierszy Krzysztofa Lisowskiego. „Nie pukamy i nie jest nam otworzone” pisze on w innym miejscu, choć z tych wierszy jasno wynika, że ich autorowi „jest otworzone” pole wielkich literackich wiarygodności. Jest mu otworzone przez to, że jest wierny sobie, że wszystko: mewy nad zatoką, Pan Bóg w łożu przepaści na klifie, pod sztandarem wodorostów, a nawet (zwłaszcza?) krowa na starej fotografii: „Krowa pasie się w sepii we mgle z 1916 roku ona pierwsza zginie w tej okolicy” – wszystko jest w tej poezji ujrzane i opowiedziane wedle bardzo konsekwentnie utrzymanego ściśle osobistego widzenia spraw tego i tamtego świata. Konsekwencja w literaturze bywa nagradzana prawdziwie bożymi darami niektórych fraz. „Zaczynaliśmy przecież nowe życie w pięknych latach zerowych” – pisze Lisowski i jest to fraza, której zazdroszczę mu wściekle, bezinteresowna wszakże myśl, że frazy tej może pozazdrościć mu każdy z żyjących, a może i nieżyjących poetów – trochę koi moje nerwy.

Polityka 45.2001 (2323) z dnia 10.11.2001; Kultura; s. 46
Reklama