Archiwum Polityki

Wydamy dziś, pożyczymy jutro, spłacimy pojutrze

Politycy wymyślili magiczną formułę na skup, bezrobocie i autostrady

Każdy z trzech wicepremierów zachowuje się jak bohaterowie filmu „Powrót do przyszłości”, odbywający podróże w czasie. Co zrobić, jeśli nie ma dziś pieniędzy na ważne politycznie wydatki? Żaden problem: trzeba tylko skoczyć w przyszłość do budżetów lat następnych i przywieźć stamtąd, ile trzeba.

Wicepremiera Jarosława Kalinowskiego do skoku dopinguje prezes Kółek Rolniczych Władysław Serafin, który zawsze musi żądać więcej od Leppera, bo inaczej media przestaną go pokazywać. Wicepremier, zwalając kryzys w rolnictwie na klęskę urodzaju, załatwił zgodę rządu, aby Agencja Rynku Rolnego na skup wydała o dwa miliardy złotych więcej, niż zapisano w budżecie. Agencja pożyczy je od banków w tym roku, a podatnicy spłacą z procentem w następnych, więc w tegorocznej budżetowej księgowości manka nie będzie.

Rząd nie dostrzega, że pieniądze te wydawane są fatalnie i zamiast rozwiązywać problemy, piętrzą nowe. Dlaczego tak skandalicznie przebiega tego lata skup zboża? Bo poprzedni rząd AWS tak wywindował ceny interwencyjne, że zrujnował prywatne firmy skupowe, które zostały z ubiegłorocznym zbożem do obecnych zbiorów, gdyż młyny wolały tańsze z importu. Dziś firmy te, jeśli w ogóle przetrwały, już nie chcą w interwencji uczestniczyć.

Łaskawie zgodziły się te, którym państwo po ubiegłych żniwach dało zarobić, gdyż kupowały zboże za pieniądze ARR. Gdyby wówczas wszystkie te środki przeznaczono dla rolników na dopłaty bezpośrednie, to – przy niższej cenie interwencyjnej – można było skupić kilkakrotnie więcej zboża, import zaś byłby nieopłacalny. A tak przez jedną granicę wjeżdżało zboże zagraniczne dla polskich młynów, a przez drugą wyjeżdżało krajowe, do eksportu którego państwo dopłaca po trzysta złotych do tony. Setki milionów złotych wyrzucono w błoto.

Polityka 33.2002 (2363) z dnia 17.08.2002; Komentarze; s. 16
Reklama