Archiwum Polityki

To nie my, to UFO

Nic lepiej nie charakteryzuje władzy jak sposób reakcji na katastrofy

Nie tylko Lwów, ale i cała Ukraina ciągle nie może się otrząsnąć z tragedii, jaką była katastrofa na pokazach lotniczych 27 lipca. Samolot Su-27 wykonywał zbyt niebezpieczny manewr i dosłownie przeorał część terenu przeznaczonego dla widzów. 85 osób, w tym 27 dzieci, zginęło, kilkadziesiąt ciągle przebywa w szpitalach. Obu pilotom udało się katapultować. Jeden z nich, Wołodymyr Toponar, wyjaśniał, że w ostatniej chwili dostali rozkaz, aby lecieć „bliżej publiczności”. Zanim oficjalnie wyjaśniono, że to oni zawiedli, w mediach ukraińskich i rosyjskich krążyła hipoteza, poparta tajemniczymi zdjęciami, że w samolot uderzył niezidentyfikowany obiekt latający.

Tego rodzaju próba wytłumaczenia tragedii nie jest przypadkowa. Jak twierdzą psychologowie, irracjonalna ocena rzeczywistości łatwo pojawia się w społeczeństwach przeżywających kryzys tożsamości, niepewnych siebie i swego dalszego losu. Także władze im bardziej niepewne są swojej pozycji i nienawykłe do społecznych konfliktów, tym łatwiej ulegają pokusie krętactwa. Kiedy przed niespełna rokiem rakieta ukraińska nieprawidłowo wystrzelona podczas manewrów wojskowych zestrzeliła samolot pasażerski, zabijając 78 pasażerów – władze przez 10 dni zaprzeczały oczywistym faktom. Jeszcze silniej podobne tendencje wystąpiły w Rosji po upokarzającej dla wojska tragedii nowoczesnego atomowego okrętu podwodnego „Kursk”, kiedy w katastrofie na Morzu Barentsa w sierpniu 2000 r. zginęła cała 118-osobowa załoga. Dopiero po prawie dwóch latach władze przyznały to, co za granicą wiedziano od dawna: że okręt zatonął wskutek wybuchu własnej torpedy, z której wyciekało paliwo. Prokurator generalny Władimir Ustinow – za zgodą prezydenta Rosji – ogłosił wyczerpujący raport. Ale przez te prawie dwa lata krążyły po Rosji podtrzymywane albo wręcz puszczane przez wyższych wojskowych pogłoski i przypuszczenia, że katastrofę spowodowali obcy: a to zderzenie z obcym okrętem, a to wroga torpeda czy mina.

Polityka 33.2002 (2363) z dnia 17.08.2002; Komentarze; s. 18
Reklama