O Majewskim można przeczytać w rządowym „Raporcie otwarcia” i materiałach NIK. O Majewskiego pytają prokuratorzy b. prezesów PZU Władysława Jamrożego i Grzegorza Wieczerzaka. Sam zainteresowany milczy jak zaklęty. Choć jeszcze niedawno organizował konferencje prasowe, dziś dotarcie do niego jest trudne, a o rozmowie nie ma nawet co marzyć. – Nie chcę wracać do tego, co się zdarzyło – ucina krótko. – Strasznie to przeżyłem, straciłem zdrowie i pieniądze.
Sąsiedzi twierdzą, że rzadko opuszcza dom w Starym Folwarku nad jeziorem Wigry. Stara się nie rzucać w oczy. W pobliskich Suwałkach bywa widywany w starym wysłużonym samochodzie na litewskiej rejestracji. Kogo się obawia? Prokuratorów, którzy prowadzą przeciw niemu śledztwo? Związków z byłymi prezesami PZU? „Ruskich”, którzy, jak twierdził, strasząc kałaszami mieli wymuszać na nim zwrot długów?
Wojciecha Majewskiego zgubiła miłość do drewna klejonego. Suwalski przedsiębiorca z branży drzewnej w 1997 r. zamarzył o budowie wielkiej, nowoczesnej fabryki stolarki z drewna klejonego (wiele cienkich warstw drewna sklejanych ze sobą). Nie miał jednak potrzebnych do tego pieniędzy. Trafił za to na majętnego inwestora – IX Narodowy Fundusz Inwestycyjny im E. Kwiatkowskiego. W 1997 r. wiele funduszy, w tym i Kwiatkowski, miało spore nadwyżki wolnej gotówki i gorączkowo poszukiwało możliwości ich zainwestowania. Zatrudniały nawet „łowców pomysłów”, ludzi, których zadaniem było wyszukiwanie obiecujących projektów inwestycyjnych.
W tym czasie dyrektorem inwestycyjnym w IX NFI był Andrzej Modrzejewski. Niedługo potem został prezesem funduszu, by w maju 1999 r. zrobić dużo większy skok na fotel prezesa tworzonego właśnie Polskiego Koncernu Naftowego Orlen.