O tym, że Koreańczycy jedzą potrawy z psa, świat usłyszał w 1988 r. przed letnią olimpiadą w Seulu. Media i obrońcy praw zwierząt zagrozili bojkotem igrzysk, jeśli południowokoreańskie władze nie zakażą tego „barbarzyńskiego zwyczaju”. Korea ugięła się wtedy pod groźbami i na czas olimpiady zamknęła restauracje serwujące posin-tang, zupę z psiego mięsa. Właściciele takich przybytków gorączkowo usuwali napisy informujące, że w jadłospisie jest właśnie ta zupa. Po olimpiadzie szyldy szybko wróciły na swoje dawne miejsce.
Teraz dyskusja rozgorzała na nowo w związku z mistrzostwami świata w piłce nożnej, których współgospodarzem jest właśnie Korea Południowa. Od kilku miesięcy organizacje obrony praw zwierząt w Europie, Stanach Zjednoczonych i Australii prowadzą intensywną kampanię mającą zmusić rząd w Seulu do wprowadzenia zakazu jedzenia psiego mięsa.
Do Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) dotarło kilkadziesiąt tysięcy listów z opisem okrutnej metody zabijania psów przeznaczonych na spożycie. Wygląda ona mniej więcej tak: zwierzę wieszane jest za nogi, a następnie bite grubym kijem aż do utraty przytomności i wreszcie dobijane ciosem w głowę. Tak nakazuje tradycja, aby mięso było smaczniejsze i bardziej delikatne.
Szef FIFA Joseph Blatter wysłał sformułowany w ostrym tonie list otwarty do swego zastępcy Koreańczyka Czang Mong Dżuna, który jest zarazem jednym z przewodniczących komitetu organizacyjnego piłkarskiego Pucharu Świata. W swoim liście Blatter zażądał natychmiastowych i skutecznych działań, aby położyć kres okrutnemu traktowaniu „najlepszego przyjaciela człowieka” – jak to określił przewodniczący.