Koszyk „Polityki” przygotowujemy od 18 lat. Początkowo – do 1989 r. – był to coroczny spis cen towarów nie zawsze obecnych na rynku. Trzeba je było zdobywać, wystawać w kolejkach, kupować spod lady, zapisywać się na społeczne listy. Lata 1989–98 to z kolei „historia polskiej inflacji” wyrażana ciągłym wzrostem cen w naszym Koszyku. Najpierw mieliśmy hiperinflację. W 1989 r. sięgnęła 640 proc., w 1990 r. spadła do 249,3 proc., w 1991 – do 60,4 proc. Zaczęliśmy wówczas używać zapisu o sile nabywczej polskiej pensji, czyli informacji o tym, ile czego można kupić za miesięczne wynagrodzenie. W ten sposób porównywaliśmy sytuację konsumentów w poszczególnych latach. W 1999 r. – a więc całkiem niedawno – po raz pierwszy mieliśmy inflację jednocyfrową (ok. 9 proc.). Gdy ceny się w miarę ustabilizowały, a starania o wejście do Unii Europejskiej stały się bardziej energiczne, zaczęliśmy przyglądać się – w 2000 r. – jak wyglądają nasze zarobki i ceny na tle innych krajów europejskich.
Zarobki
Przez 15 lat podawaliśmy średni miesięczny zarobek w Polsce (w sferze przedsiębiorstw, bo były to najświeższe dane) netto. Chcieliśmy pokazać, ile Polak dostaje na rękę i czym dysponuje układając swój budżet. W międzynarodowym towarzystwie zmuszeni byliśmy ten zwyczaj zarzucić, bowiem w statystykach większości krajów podaje się zarobki brutto. I tak jednak trudno o jednoznaczne dane, zwłaszcza gdy zależy nam na informacjach najświeższych. Korzystaliśmy ze statystyk unijnych (Eurostat), a tam, gdzie odpowiednich danych brakowało, uzupełnialiśmy je informacjami od naszych korespondentów i własnymi szacunkami. W ub.r. szacując polską, średnią pensję brutto w gospodarce narodowej (za 2000 r.) podaliśmy sumę 1905 zł, czyli 490 euro.