Archiwum Polityki

Szachy z Putinem

Rozmowa ze Strobe'em Talbottem, byłym podsekretarzem stanu USA, o Ameryce, Rosji, NATO i nowych lękach Polski

Ma pan opinię romantycznego rusofila. Długotrwałe wysiłki, jakie pan podejmował, by zbliżyć Rosję do świata zachodniego, nie były odwzajemniane. Podobno z tego powodu czuł pan szczyptę goryczy.

Nie sądzę. To, co się wydarzyło w tym regionie świata, przeszło najśmielsze oczekiwania. Pamiętam moje pierwsze podróże do was w latach 70. Któżby wówczas przypuszczał, nawet mając duszę romantyka, że za naszego życia USA i Polska będą członkami tego samego Sojuszu, a Układ Warszawski będzie rozwiązany? Co do Rosji, to na początku powiem tyle: była ona, jest i będzie przez długi czas przypadkiem skomplikowanym. Ale w wielu ważnych dziedzinach widzę znaczny postęp, a w następstwie wydarzeń z 11 września – przyspieszenie współpracy między NATO i Rosją. Nie ma więc mowy o żadnej goryczy.

Miałem na myśli okres pana działań w Departamencie Stanu za poprzedniej prezydentury. Czy nie sądzi pan, że Borys Jelcyn mógł zrobić znacznie więcej?

Oczywiście. Był człowiekiem i przywódcą politycznym pełnym sprzeczności i skaz. Ale moim zdaniem historia oceni go łagodniej niż współcześni, gdyż będzie umiała lepiej ocenić generalny kierunek zmian w Rosji. Brytyjski myśliciel polityczny Isaiah Berlin rozróżniał między „jeżami” i „lisami” (w uproszczeniu: lis wie bardzo dużo różnych rzeczy, ale jeż zna jedną bardzo ważną prawdę – przyp. red.). Moim zdaniem Jelcyn był jeżem. Wiedział jedno: że sowiecki komunizm był obrzydliwy i powinien zostać wykorzeniony. A także, że Rosja i Zachód powinny być po tej samej stronie, a nie przeciw sobie. To może brzmieć zbyt prosto i naiwnie, ale to niezwykle ważne. Natomiast trudności na tej drodze wynikały z wielu czynników, z osobowości Jelcyna, braku dyscypliny osobistej, przeszkód i komplikacji w samej rosyjskiej polityce, a też, jak byśmy powiedzieli w tym regionie, „z samego życia”, na przykład z dylematu, kiedy społeczność międzynarodowa ma prawo użyć siły wojskowej w obliczu zagrożenia.

Polityka 1.2002 (2331) z dnia 05.01.2002; Świat; s. 35
Reklama