Archiwum Polityki

Wenezuela: Chavez po Chavezie

Wenezuela – czwarty na świecie eksporter ropy naftowej – mogłaby być krajem bogatym, a jest biednym. Populista Hugo Chavez, wybrany ponad trzy lata temu głównie głosami biedoty, niewiele biednym pomógł. Liczono, że ukróci biurokrację, zwalczy korupcję i uzdrowi inwestycje zagraniczne. Chavez rozpoczął wojnę z państwowym koncernem naftowym, obsadzając go swoimi ludźmi i sabotując jego plany. Problemy ekonomiczne koncernu osłabiły walutę narodową. Inflacja wzrosła trzykrotnie. Ale jednodniowy nieudany zastępca Chaveza, próbujący przejąć władzę na fali protestów, wielki biznesman Pedro Carmon od razu zniósł wszelkie instytucje publiczne, czyli z góry przekreślił możliwości dialogu. Poza wąską grupą zamożnych nie było wielu do poparcia „wielkiego Pedro”. Ameryka Łacińska żyje już w nowych czasach: liczne kraje zapowiedziały, że nie będą uznawać rządu tymczasowego niewyłonionego z wyborów. To dobrze. Źle natomiast, że Wenezuela miota się pomiędzy jałowym i głupim populizmem a twardym, bezwzględnym kapitalizmem i tak daleko jej do społecznej ugody.

Polityka 16.2002 (2346) z dnia 20.04.2002; Komentarze; s. 15
Reklama