Archiwum Polityki

A mury rosną

Powyborcza układanka okazuje się kłopotliwa. Partia Kadima, której przewodzi Ehud Olmert, nie zdobyła takiej ilości mandatów, aby dyktować warunki. To – obok zwycięstwa Hamasu w Palestynie – sprawia, że proces odprężenia na Bliskim Wschodzie nie będzie ani trochę łatwiejszy.

Zawsze marzyłem o wielkim Izraelu, rozciągającym się od Morza Śródziemnego po rzekę Jordan. Dzisiaj rozumiem, że był to sen nierealny. Również wy, Palestyńczycy, marzycie o Bliskim Wschodzie bez naszej obecności. Także wasz sen nie jest realny. Dlatego zanim rzeczywistość obudzi nas w morzu krwi, proponuję prezydentowi Mahmudowi Abbasowi wspólne szukanie kompromisu”.

Tak mówił Ehud Olmert, niewątpliwie następny premier Izraela, trzy godziny po zamknięciu urn wyborczych, patrząc prosto w obiektywy kamer telewizyjnych z całego niemal świata. Można powiedzieć, że był to początek rokowań. Jednak nie z Palestyńczykami. Z politykami Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Od tej chwili punkt ciężkości zabiegów o nowe granice państwa żydowskiego przeniósł się z Zachodniego Brzegu na arenę międzynarodową.

Niestety, również dramatyczny apel zwycięzcy wyborów nie wydaje się realny. Wiadomo, że Mahmud Abbas jest figurantem pozbawionym możliwości podejmowania decyzji. Prawdziwą władzę sprawuje zaprzysiężony w ubiegłym tygodniu rząd Hamasu. A ten nie chce pertraktacji z Izraelem. Izrael odwzajemnia się tym samym – wobec organizacji powszechnie uważanej za terrorystyczną. Pat.

Także powyborcza układanka w Izraelu nie zapowiada kompromisów. Partia Kadima (Naprzód), której przewodzi Ehud Olmert, nie zdobyła takiej ilości mandatów, która umożliwiłaby silne, samodzielne rządzenie. Nie wszyscy potencjalni partnerzy koalicyjni skłonni będą w ciemno podpisać zgodę na daleko idące ustępstwa. W praktyce oznacza to trudną przepychankę: krok naprzód, krok wstecz.

Izrael jest unikalnym tworem politycznym.

Żaden kraj na świecie nie uznał Jerozolimy za stolicę państwa żydowskiego. Wszystkie ambasady, w tym również ambasada RP, mieszczą się w Tel Awiwie.

Polityka 14.2006 (2549) z dnia 08.04.2006; Świat; s. 50
Reklama