Archiwum Polityki

Jacek Kaspszyk, dyrygent, o swoich nowych zajęciach we Wrocławiu i w Wilnie

Został pan pierwszym dyrygentem Filharmonii Wrocławskiej.

Tak, ale tylko gościnnym – to funkcja honorowa, nie administracyjna. Polega na tym, że przygotuję dziewięć koncertów w przyszłym sezonie. Cieszę się, bo lubię tę orkiestrę i liczę na dobrą współpracę. Na pierwszym naszym koncercie 11 września na festiwalu Wratislavia Cantans wykonamy „Litanię do Marii Panny”, „Stabat Mater” i III Symfonię „Pieśń o Nocy” Szymanowskiego.

Jest pan wierny Szymanowskiemu...

Wreszcie się doczekał światowego uznania. Za dwa lata będę realizował „Króla Rogera” w Operze Paryskiej w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego (drugą część wypełni „Sprawa Makropulosa” Janačka).

Od przyszłego sezonu ma pan też objąć stanowisko w Operze Wileńskiej.

Zostaję w tym teatrze dyrektorem muzycznym i pierwszym dyrygentem, ale w sumie będę tam przebywał przez dwa miesiące w roku.

Od czego pan zaczyna?

Moją pierwszą premierą w Wilnie będzie „Salome” Richarda Straussa, którą wystawimy w listopadzie.

Jak się panu podoba litewska opera?

Litwa jest bardzo europejska, pięknie odnowiona, ma świetne autostrady. Znakomicie korzysta z unijnych funduszy; także operę wyremontowano przy ich pomocy. Świetny jest poziom orkiestry. Pracuje się tam tak jak na Zachodzie, w tzw. systemie stagione: po kilku przedstawieniach tytuł schodzi ze sceny i wraca dopiero po jakimś czasie, kiedy znów można zebrać wykonawców. Pracę planuje się na długo naprzód: w 2007 r. będę realizował „Walkirię” i już wiemy, kiedy będą spektakle, a kiedy próby. Teatr współpracuje z cenionymi reżyserami.

Polityka 15.2006 (2550) z dnia 15.04.2006; Kultura; s. 66
Reklama