Lista spraw postrzeganych jako konflikty bądź istotne różnice zdań powiększa się z każdym tygodniem. Niechęć prezydenta wobec niektórych kandydatów premiera na stanowiska ministerialne, nominacja prokuratora Kaucza, spór o niezależność banku centralnego i pozycję Rady Polityki Pieniężnej, niechęć prezydenta do gwałtownych zmian w służbach specjalnych, płynąca z prezydenckiego pałacu druzgocąca krytyka zamierzeń ministra zdrowia – to tylko kilka przykładów kontrowersji, które natychmiast wywoływały pytanie: czy to już otwarty spór? Prezydenckie przemówienie w Instytucie Pamięci Narodowej w 20 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, gdzie Aleksander Kwaśniewski odstąpił od obowiązującej w SLD formuły „mniejszego zła” na rzecz nazwania zła po prostu złem, odbiło się dużym echem w środowisku socjaldemokratów. Tym razem krytyczne opinie formułowano już wprost – Aleksander Kwaśniewski dotknął wrażliwego miejsca swej politycznej formacji. Leszek Miller nigdy by tego nie powiedział. To on jest strażnikiem przeszłości.
Ci, którzy są bliżej spraw gospodarczych, mówią z kolei o napięciach towarzyszących różnym kręgom interesów. Czy prezydentowi bliżej do imperium Jana Kulczyka, a Millerowi bliżej do Aleksandra Gudzowatego? W tych sprawach prawie wszystko odbywa się w ciszy gabinetów, choć mianowania na stanowiska rządowe ludzi, którzy w różnych okresach korzystali z poparcia Gudzowatego, trudno już uznać li tylko za czysty zbieg okoliczności. Kto jeździ z prezydentem, niech nie myśli o wyjazdach z premierem – słyszą czasem biznesmeni, ale dość zgodnie biorą to raczej za intrygi otaczających obu polityków dworów niż za realną walkę o wpływy w gospodarce. W końcu spotykają się wszyscy na pokładach samolotów i premiera, i prezydenta, a prezydenccy kandydaci na różne stanowiska dostają je bez większych kłopotów, tak choćby jak ostatnio nowy szef PKN Orlen, który ma w zasadzie dwie równe, publicznie formułowane, rekomendacje: doświadczenie menedżerskie w Pepsico i przyjaźń Aleksandra Kwaśniewskiego.