Na spotkanie z Janem Pawłem II w Toronto zjechało z ponad 170 krajów świata blisko 400 tys. młodzieży. Spotkania wymyślił sam papież i stały się one jedną z najbardziej atrakcyjnych medialnie wizytówek pontyfikatu Karola Wojtyły. Idealizm i spontaniczność młodych ludzi różnych ras i kultur zawsze podnoszą na duchu i dostojników, i zwykłych wiernych, a nawet ludzi niereligijnych. Dziś rozumieją to już telewizyjne potęgi globalnej wioski, dawniej niechętne tematom kościelnym. Teraz mało która stacja czy wielka gazeta pozwala sobie na zignorowanie kolejnej wyprawy papieża w świat. Przestano widzieć w nim agenta anachronicznej doktryny ważnej dla garstki staruszków i fanatyków.
Na Wyspie Truskawkowej i w Toronto papież mógł odpocząć od smutnych spraw dorosłych. Niemal za miedzą, w Stanach Zjednoczonych, Kościół nie zdołał się jeszcze podnieść z kryzysu, spowodowanego ujawnieniem przypadków pedofilii wśród duchowieństwa. Papież tego nie przemilczał w Toronto. Na pewno zwiększyło to wiarygodność jego apelu do młodych chrześcijan, by nie zadowalało ich „nic, co jest poniżej najwyższych ideałów”.
Warto dostrzec, że wciąż nie brakuje młodych ludzi, którzy, także w Polsce, w konfrontacji ze społeczeństwem rynkowym poszukują poczucia wspólnoty, wiary w miłość, nadziei na poprawę świata, metafizyki. W tym sensie nazwa Wyspy Truskawkowej, na której zatrzymał się papież, może się kojarzyć z Polami Truskawkowymi Beatlesów, ważnym symbolem dla pokolenia ojców dzisiejszej młodzieży. Paradoksalnie, sędziwy papież jest dziś jednym z nielicznych przewodników dla młodych ludzi poszukujących wciąż na nowo swego miejsca.