Archiwum Polityki

Miłość do Miłosza

Polski prezydent poleciał do Waszyngtonu, a amerykańscy poeci zjechali do Krakowa. Aleksander Kwaśniewski słuchał George’a Busha, oni – Czesława Miłosza. Ale polsko-amerykańskie święto poezji skończyło się dyskusją o politycznym zaangażowaniu poetów.

Jane Hirshfield mówi starannie, pełnymi zdaniami. – Dech mi zapiera na myśl, że czytałam swoje wiersze w Krakowie przed Miłoszem, Szymborską, Seamusem Heaneyem, bogami mojego poetyckiego panteonu, i że im się podobały, a Miłosz napisał przedmowę do mojego tomiku. Fascynuje mnie u Miłosza to, jaki wyraz nadaje doświadczeniom swojego życia, jak przemienia historię wieku, której był świadkiem, w kruszec poezji. We wstępie do tomu „Uważność” Miłosz przyznaje, że głęboko poruszył go wiersz Hirshfield „Opowieść”:

Kobieta opowiada mi
o ślicznym ptaszku,
który, martwy, leżał
przez trzy dni na parapecie okna.
O swojej córeczce, która przybiegła
Wołając: „Mamo, on żyje!”
Kiedy tam poszła, chyba żył.
Szmaragdowe piórka skrzydeł ruszały się, gardło
Zdawało się znów pulsować.
Z bliska zobaczyła, jak
Rzeczywiście życie podnosi się
pod skrzydłami. Odwróciła twarz,
żeby dziecko nie wiedziało, choć zobaczy.

(Przeł. Magda Heydel)

„Jest w tym wierszu wszystko, czego potrzebujemy, żeby uświadomić sobie nasze miejsce w świecie – komentuje Miłosz. – Dziecko jeszcze nie wie, ale matka wie i czuje się zażenowana tą swoją wiedzą o powszechności umierania i rodzenia się, żeby umierać. Właśnie to zażenowanie, chęć oszczędzenia dziecku wiedzy mnie przejmuje”. Hirshfield, jak wielu innych w jej poetyckiej generacji, pasjonuje u Miłosza i w ogóle w polskiej poezji przygoda z historią, z jej mrocznym, totalitarnym rozdziałem, którego Ameryka szczęściem nie zaznała u siebie. – Im brakuje konfrontacji z historią – twierdzi wydawca Jerzy Illg, współorganizator seminarium.

Polityka 31.2002 (2361) z dnia 03.08.2002; Kultura; s. 56
Reklama