Grzegorz Niziołek: Sny, komedie, medytacje. Księgarnia Akademicka. Kraków 2000, s. 234
Czytelnik rubryk teatralnych w prasie, pełnych utyskiwań i narzekań, zdziwi się pewnie kontemplując obraz dekady lat dziewięćdziesiątych na polskich scenach, nakreślony w książce Grzegorza Niziołka. Krakowski krytyk (i pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego), pisujący głównie w branżowych miesięcznikach (i szefujący znakomitemu dwumiesięcznikowi „Didaskalia”), mógł pańskim gestem wyrzucić z pola zainteresowań większość produkcji scenicznej: widowiska poronione i fałszywe albo czysto komercyjne, albo ledwie poprawne – tak czy tak niewarte zachodu. Mógł skupić się na spektaklach istotnych, ponadprzeciętnych, oglądając je po wielekroć, opisując je drobiazgowo, olśniewając nieoczekiwanymi spostrzeżeniami i skojarzeniami. Najwięcej uwagi poświęcił mistrzom: Lupie, Jarockiemu i Grzegorzewskiemu, pisał też o przedstawieniach Dziuka, Zioły – i o „wtargnięciu” młodych: Jarzyny, Warlikowskiego, Fiodora, Miśkiewicza. „Pod adresem polskiego teatru padało – powiada Niziołek – wiele gorzkich słów na temat utraty więzi z publicznością, marginalnego znaczenia w polskiej kulturze. Korci więc, by zapytać, czy rzeczywiście dzieła te przegrywają z polską literaturą ostatniej dekady? A może z filmem?”. Dobre pytania, panie obrońco.
[warto mieć w biblioteczce]
[nie zaszkodzi przeczytać]
[tylko dla znawców][czytadło][złamane pióro]