Przed wizytą w Polsce premier Finlandii udzielił wywiadu "Polityce". Oto fragmenty rozmowy.
Fiński chłop swoje wie
Nasze wstąpienie do Unii Europejskiej było procesem naturalnym. Chodziło też o znalezienie miejsca dla Finlandii w Europie po zimnej wojnie. Rozumiem dobrze zastrzeżenia i opory tych, którzy głosowali przeciwko wstąpieniu (w referendum w 1994 r. tylko 57 proc. Finów głosowało za przystąpieniem - przyp. red.), zwłaszcza w środowisku rolniczym. Znamienne jest jednak to, że obecnie Europejska Unia Walutowa została zaaprobowana przez znaczną większość. Także tzw. barometr regionalny, badania opinii publicznej w poszczególnych prowincjach Finlandii, wykazuje, że w regionach najmniej rozwiniętych gospodarczo negatywne poglądy na członkostwo Finlandii w Unii słabną. Ma to związek ze spadkiem cen żywności; po wstąpieniu do Unii spadły one przeciętnie o 10 proc., chodzi więc o spadek zauważalny. Także cała nasza gospodarka działa lepiej, co ma wpływ na opinię Finów o Unii. Od 1996 r. odnotowujemy stały wzrost gospodarczy, w tym również wzrost zatrudnienia.
Rolnicy fińscy są dalej nastawieni krytycznie, może już teraz nie do samego członkostwa kraju w Unii (choć oczywiście występują rozmaite problemy związane z biurokracją unijną), co do rządu fińskiego. W ramach, jak to się mówi, pakietu musieliśmy redukować znaczny deficyt budżetowy, co wiązało się z obcinaniem rozmaitych subsydiów, w tym również naszych krajowych subsydiów dla rolników. Oczywiście, rolnicy tego nie aprobowali, to zrozumiałe. Jednak uważam, że Unia Europejska w coraz większym stopniu jest postrzegana jako szansa dla rolników i ludzi na wsi, gdyż stymuluje wiele inicjatyw lokalnych, wzbogaca życie ludzi tam, gdzie mieszkają.