Małe fińskie trolle brali już na sztandary homoseksualiści, ekofaszyści i piewcy rodzinnych wartości. Tym razem stały się bronią w propagandowym starciu między Rosją i Zachodem.
Marzeniem faszyzującego ideologa putinowskiej Rosji Aleksandra Dugina jest „finlandyzacja” całej Europy. A dla Finlandii wejście do NATO jest końcem zależności narzuconej przez Stalina.
O prezydenturę w dogrywce 11 lutego zawalczą były premier Alexander Stubb i dawny szef dyplomacji Pekka Haavisto. Odpadł Jussi Halla-aho, kandydat skrajnie prawicowej Partii Finów.
Finowie budują barierę na granicy z Rosją, aby chronić się przed wywołanym przez Kreml kryzysem migracyjnym. Robią to inaczej niż dotąd Polska – twardo, ale ze współczuciem. Finlandii udało się bowiem to, czego rząd PiS ostentacyjnie nawet nie próbował.
Po serii incydentów na przejściach granicznych z Rosją Finlandia zaczęła je zamykać. Z dziewięciu przejść pozostało tylko jedno, Raja-Jooseppi, na trudno dostępnej dalekiej północy.
Rosja robi to samo, co od dwóch lat władze Białorusi robią w przypadku granic z Polską, Litwą i Łotwą. Moskwa uważa Zachód już jawnie za wroga. Ale dla wielu Rosjan odcięcie od Finlandii to poważny cios.
Fińskie służby traktują sytuację poważnie, bo pamiętają rzeź 17 mln norek w Danii podczas pandemii covidu.
Wejście Szwecji do NATO domyka panowanie nad obszarem północno-wschodniej Europy, ułatwiając realizację właśnie przyjętych planów obronnych.
Retoryka polskiego rządu względem migrantów przybywających do Europy z Afryki i Bliskiego Wschodu przeraża i obrzydza, ale nie dziwi. PiS widzi, co dzieje się w innych krajach – prawica triumfuje, bo gra tym samym lękiem.
Rozmowa ze znawcą Finlandii dr. hab. Wojciechem Woźniakiem o tym, jak ten kraj poradził sobie z upadkiem swojej najważniejszej korporacji. I co to ma wspólnego ze zwycięstwem ultranacjonalistycznej prawicy w ostatnich wyborach.