Katowiccy antyterroryści spadają na Warszawę nocami. W lutym zatrzymali dziewięciu warszawskich złodziei samochodów oraz trzech urzędników z wydziału komunikacji urzędu gminy Warszawa Mokotów. W ubiegły czwartek 26 kwietnia o świcie dobrali się do skóry (ciąg dalszy tej samej prowadzonej od 1999 r. sprawy) pięciu policjantom, w tym kierownikowi sekcji zwalczającej kradzieże samochodów (!) Komendy Stołecznej Policji Dariuszowi Ż. Ujawniono, że cała piątka od kilku przynajmniej lat za pieniądze pracowała dla mafii.
To już kolejna wpadka w policji. W lutym 2000 r. aresztowano dwóch policjantów z Olsztyna, w czerwcu 2000 r. do aresztu trafił policjant z Gdańska. Zarzuty postawione warszawskim funkcjonariuszom nie są więc ewenementem. Kłopoty policji z własnymi ludźmi nie dotyczą zresztą wyłącznie Polski. Na całym świecie, co podkreśla rzecznik Komendy Głównej Paweł Biedziak, wśród policjantów trafiają się czarne owce. – Chodzi o to, aby ich wyłapywać, oczyszczać szeregi ze zdrajców – dodaje Biedziak. – Nam to się udaje, czego przykładem jest ostatnia akcja.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Marek Biernacki używa podobnej terminologii. O zatrzymanych policjantach mówi jako o zdrajcach, a całą sytuację, w jakiej znalazły się organy ścigania, określa mianem wojny ze światem przestępczym. Deklaruje, że jeszcze za jego kadencji wiele ważnych bitew tej wojny zostanie wygranych. Przegra mafia pruszkowska, zostaną wykryci nieuchwytni dotychczas sprawcy głośnych zabójstw: gen. Marka Papały i min. Jacka Dębskiego – twierdzi minister. A przy okazji policja dopadnie zdrajców z własnej służby, nieuczciwych funkcjonariuszy, działających jak obróceni agenci.
MSWiA za kadencji ministra Biernackiego podjęło działania o charakterze antykorupcyjnym, skierowane także przeciwko przekupnym policjantom.