Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Wolne majowe

Układ znów jest korzystny: wystarczyło wziąć trzy dni urlopu, by zyskać dziewięciodniowe wakacje. W zeszłym roku kto żyw wyjeżdżał byle dalej od miasta. Ci, którzy się zdecydowali zbyt późno, mieli kłopoty ze znalezieniem jakiegokolwiek wolnego miejsca. Niezależnie od tego, czy za sto, czy dziesięć złotych na dobę. W tym roku jest inaczej. Tuż przed gigantyczną majówką lało, więc w drogę wybrali się głównie najzamożniejsi – tam gdzie ciepło i egzotycznie. Co nie znaczy, że kraj nie zamarł.

Na postoju na warszawskiej Woli taksówkarze uważnie słuchają komunikatów pogodowych. Pan Jan uśmiecha się do radia: „Zachmurzenie duże, wiatr silny i porywisty, temperatura niewiele powyżej zera, niekorzystny biomed”. – To chciałbym słyszeć przez cały weekend. Nigdzie nie jadę, pracuję i ma lać, bo wtedy zarobię – mówi.

Właściciel niedużej warszawskiej firmy komputerowej Anter modli się o zlecenia, nie o pogodę: – Oby tylko były, to pracować będę na okrągło.

Swoje biura na okres majówki zamknęły tylko niektóre duże firmy, np. Commercial Union czy PricewaterhouseCoopers. Choć wielu menedżerów wzięło urlopy, pracuje Coca-Cola i konkurencyjna Pepsi-Co, Unilever i Procter and Gamble.

Nieliczne firmy postanowiły same zagospodarować czas swoim pracownikom, np. Provident, który zajmuje się udzielaniem pożyczek w domu klienta i zatrudnia 1600 pracowników w 50 oddziałach w całym kraju. – Majówka świetnie się nadaje na wyjazdy integrujące zespół – mówi Tomasz Gryguć, szef PR w Provident Polska. Korzyść podwójna: pracownik wypoczywa, a jego związek z firmą zacieśnia się. Tak więc są zawody koszykówki, piłki nożnej i spływ kajakowy. Pracownicy firmy turystycznej Marco Polo, która organizuje wyjazdy firmowe, są jednak zaskoczeni małym zainteresowaniem: jedyny klient (duża firma), który chciał wykupić pracownikom wycieczki do Tajlandii i w basen Morza Śródziemnego, w ostatniej chwili wycofał się.

Nie wypoczywa nawet Zbigniew Niemczycki, ósmy na liście najbogatszych Polaków. Tylko na krótko jedzie do swojego hotelu Bryza w Juracie. Pracownikom dał jednak wolne. – Wyznaczyłem dyżury i w firmie są tylko ci, którzy być muszą – mówi.

Szef dużej firmy budowlanej z Łodzi, zatrudniającej ok.

Polityka 18.2001 (2296) z dnia 05.05.2001; kraj; s. 20
Reklama