Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Zimny pokój

Skończyła się miłość, bo zderzyły się globalne interesy. Ameryka i Rosja w różnych punktach globu depczą sobie po piętach i dziś to bardziej Waszyngton potrzebuje Moskwy niż na odwrót. Irytacji z tego zaskakującego odwrócenia ról Ameryka bardzo głośno daje wyraz.

Mocno zaiskrzyło na linii Moskwa–Waszyngton, kiedy wiceprezydent Dick Cheney, nieznany z upodobania do dyplomatycznych duserów, otwarcie skrytykował Rosję za tłumienie demokracji, dążenie do restauracji imperium i używanie gazu do szantażowania sąsiednich krajów. Ostre słowa padły w dodatku pod bokiem niedźwiedzia, bo na Litwie. Pojawił się, trochę na wyrost, termin: nowa zimna wojna.

Jeszcze nie wojna, ale na pewno koniec miodowego miesiąca w stosunkach rosyjsko-amerykańskich rozpoczętego po 11 września 2001 r. Definitywna zmiana kursu – mówi „Polityce” były pomocnik szefa Pentagonu Larry Korb. Radykalny islam połączył oba kraje sojuszem i przedłużył zrodzone w latach 90. nadzieje na demokratyczną ewolucję Rosji. Kredyt zaufania („Zajrzałem w jego duszę...” – objaśniał Bush po pierwszym spotkaniu z Putinem) miał zostać spłacony lojalną współpracą w wojnie z terroryzmem. Sielanka trwała do końca kampanii w Afganistanie, kiedy Rosja zgodziła się na amerykańskie bazy w Azji Środkowej. Później było coraz gorzej: przykręcanie przez Kreml śruby mediom, podsycanie separatyzmów i wspieranie prorosyjskich satrapów w byłych republikach ZSRR, konflikt o Ukrainę, wreszcie użycie eksportu energii jako narzędzia politycznego nacisku. Moskwa nasila szpiegowską działalność w USA, wykradając najnowsze technologie zbrojeniowe. Wraz z Chinami blokuje w ONZ próby stworzenia frontu przeciw Iranowi.

Ekipa Busha straciła początkowe złudzenia – utrwala się przekonanie, że okcydentaliści, „zapadniki” (nieliczni zwolennicy rosyjskiego kursu na Zachód) przegrali ze słowianofilami („Moskwa trzecim Rzymem”), Moskwa nie zmierza ku liberalnej demokracji i buduje nowy, przystosowany do współczesności model autokratyczny.

Polityka 21.2006 (2555) z dnia 27.05.2006; Świat; s. 50
Reklama