Niebezpieczna i nieskuteczna – tak można określić ustawę medialną, którą premier Słowacji Robert Fico próbował zakneblować usta dziennikarzom. Nie udało się i zamiast dramatu jest beczka śmiechu.
Ustawa, która weszła w życie, zawiera tzw. prawo do odpowiedzi: każdy, kto uzna, że przeczytał coś, z czym się nie zgadza, może do danej gazety napisać list, a ta ma obowiązek opublikować go na swoich łamach. Ten przepis wywołał wiosną protesty słowackich gazet (dwukrotnie wyszły z pustymi pierwszymi stronami), Freedom House i OBWE, a w międzynarodowej opinii publicznej zyskał sobie miano kagańca na wolne media. Krytycy dowodzili, że wyposażeni w taką ustawę politycy zasypią odpowiedziami redakcje, zwłaszcza te, które nie doceniają dokonań rządu.
Polityka
42.2008
(2676) z dnia 18.10.2008;
Świat;
s. 96