Malowanie – rzec by można – rodzinne ma w Polsce długą i po dziś dzień żywą tradycję. Jej symbolem jest oczywiście rodzina Kossaków, której kolejni przedstawiciele z równym zapałem, choć z coraz gorszym efektem artystycznym, uwieczniali pędzlem heroiczne losy polskiego żołnierza. Wielopokoleniowe uprawianie sztuki zapoczątkował też Jan Piotr Norblin, który zjechał z Francji do Polski w 1774 r. Twórczością zajmowali się dwaj jego synowie, prawnuk, a nawet praprawnuk Stefan Norblin, który z kolei po wyjeździe z Polski został nadwornym portrecistą wielu hinduskich maharadżów. W rodzinie Gottliebów za pędzle chwyciło wszystkich czterech braci, z czego dwóch zajmowało się przede wszystkim kopiowaniem obrazów najzdolniejszego z nich i przedwcześnie zmarłego – Maurycego. Malarstwu poświęciło się ze sporymi sukcesami między innymi dwóch synów Jana Styki (Tadeusz i Adam), Jacka Mierzejewskiego (Andrzej i Jerzy), syn Jacka Malczewskiego (Rafał). Przerósł natomiast zdecydowanie ojca Stanisław Ignacy Witkiewicz. W dzisiejszych czasach takie wielopokoleniowe tradycje kontynuują m.in. Młodożeńcy, Starowieyscy, Dominikowie.
Kariera samouków
Przypadek rodzinnego zajmowania się sztuką u Leniców jest szczególny i ciekawy. Ojciec Alfred, urodzony w 1899 r., był samoukiem. Przez ponad ćwierć wieku żył z muzykowania – od 1921 r. do wybuchu wojny pracował jako skrzypek w poznańskiej operze, a od 1940 do 1945 r. – w założonej przez Hansa Franka Orkiestrze Symfonicznej Generalnej Guberni. Amatorsko malował od wczesnej młodości, dokształcał się prywatnie u teścia – akademickiego profesora malarstwa i ortodoksyjnego realisty, a w czasie wojny dorabiał sobie sprzedając niemieckim oficerom „dziewczęce główki ŕ la Axentowicz”. Jednak status artysty potwierdzony przyjęciem do odpowiedniego stowarzyszenia twórczego uzyskał dopiero w 1945 r.