Archiwum Polityki

Nieoczekiwany urok banału

Artystka Julita Wójcik w ramach akcji artystycznej obierała ziemniaki. Wydarzenie miało miejsce w galerii Zachęta i bardzo uraziło części publiczności. Niedawno w tej samej galerii swe prace wystawiała Elżbieta Jabłońska. Na jednej z nich, prezentowanej w maju także na kilkuset billboardach w całej Polsce, artystka siedzi pomiędzy zlewozmywakiem a lodówką przebrana za Supermana. Oba te przedsięwzięcia łączy nie tylko kuchenny kontekst, ale też zafascynowanie banałem.

Krytycy życzliwi oskrobywaniu warzyw doszukiwali się w owym akcie manifestacji feminizmu oraz poważnych kontekstów socjologicznych. Niezależnie od intencji artystki jedno nie ulega wątpliwości: w szacownych murach galerii demonstracyjnie uhonorowała czynność do bólu prozaiczną, najbardziej przyziemną z przyziemnych. I to właśnie skalanie obierkami świątyni sztuki tak rozjuszyło niezliczone zastępy rodaków niezłomnie przekonanych, że sztuka to Matejko z Malczewskim i przyległościami. Ale już na pewno nie Julita Wójcik.

Mniej konceptualne, a bardziej narracyjne są – wystawiane w Zachęcie – prace Jabłońskiej. Wdziewając kostiumy komiksowych herosów na tle typowej kuchni czy przedpokoju nie tylko lepi w banalnej materii, nie tylko ją honoruje, ale wręcz uwzniośla, przydaje heroicznego rysu. Trywialne odkurzanie, gotowanie czy pranie stają się czynami wielkimi, dokonywanymi przez równą Supermenowi, Batmanowi czy Spidermanowi Supermatkę. A poza, w jakiej odpoczywa po wykonanym zadaniu, do złudzenia przypomina sylwetkę Madonny z dziecięciem na kolanach.

Artystą, który skutecznie potrafi swym prozaicznym na pozór akcjom przydać posmaku poezji, jest Cezary Bodzianowski. Jego naśladowanie trywialnych zdawałoby się czynności przez swój absurdalno-ironiczny kontekst nabiera nowych, nieoczekiwanych znaczeń.

Rzecz jasna zainteresowanie artystów tym, co szare i normalne, nie jest żadnym odkryciem. Wszak już większość siedemnastowiecznego malarstwa holenderskiego karmiła się obserwacją zwykłej codzienności. Nawet artystyczne wariacje na sprzęty gospodarstwa domowego przydarzały się wcześniej, że przypomnę performance nieżyjącej już Marii Pinińskiej-Bereś polegające na praniu bielizny (1980), sadzeniu róż (1981), myciu rąk (1986) czy ubijaniu piany (1996).

Polityka 27.2002 (2357) z dnia 06.07.2002; Kultura; s. 54
Reklama