Archiwum Polityki

Tłoczyć czy ssać?

Już niedługo Komitet Badań Naukowych ma przekształcić się w ministerstwo nauki. Proponowane założenia tej reformy zawierają jednak – obok świetnych pomysłów – kilka rozwiązań nierealistycznych. Trudno zrozumieć dlaczego, mimo negatywnych doświadczeń z ostatnich dziesięcioleci, są one nadal forsowane.

Utworzenie Komitetu Badań Naukowych złożonego z wybieranych w wyborach bezpośrednich przedstawicieli uczelni i instytutów badawczych miało być odpowiedzią na stary, centralistyczny system zarządzania nauką i jej finansowania. Wkrótce jednak okazało się, że taka hybryda administracji państwowej i naukowców, odpowiedzialnych tylko przed swoimi wyborcami, nie może działać sprawnie ze względu na partykularyzm interesów różnych grup. Dlatego od dawna mówiono o potrzebie reformy. Pierwszym jej krokiem było mianowanie przewodniczącego Komitetu Badań Naukowych na ministra nauki (na razie bez ministerstwa).

Nowe ministerstwo nauki (a może ministerstwo nauki i technologii lub nauki i informatyzacji) ma być resortem o typowej strukturze, ale pozostałością KBN ma być w nim rada nauki, organ opiniodawczo-doradczy ministra. Członków tej rady ma powoływać minister spośród kandydatów wybranych przez środowisko naukowe. To odejście od wyborów bezpośrednich jest bardzo dobrym pomysłem. W krajach zachodnich o utrwalonej demokracji nie tylko członkowie podobnych organów doradczych, ale nawet rektorzy uczelni są powoływani przez odpowiedniego ministra spośród przedłożonych mu kandydatów. To podkreśla przecież odpowiedzialność, jaką dana osoba ma wobec organów zwierzchnich, a nie tylko wobec swoich wyborców.

W „Projekcie założeń reformy systemu realizacji polityki naukowej państwa” KBN czytamy między innymi, że jednym z zadań rady nauki ma być „opiniowanie lub przygotowywanie propozycji działań dotyczących zwiększenia innowacyjności gospodarki (w tym np. opracowanie propozycji strategicznych kierunków modernizacji polskiej gospodarki)”. Moim zdaniem jest to kontynuacja niczym nieuzasadnionej wiary, że to właśnie naukowcy powinni zajmować się reformowaniem gospodarki.

Polityka 27.2002 (2357) z dnia 06.07.2002; Nauka; s. 76
Reklama