Archiwum Polityki

Prokurator na żądanie

Zdymisjonowanie Barbary Piwnik to raczej zła wiadomość dla prokuratorów. Nowy szef to nowe porządki, kolejna wymiana kadr i przesunięcia, których w ostatnich latach było tyle, ilu nowych ministrów sprawiedliwości. A i bez tego prokuratorzy narzekają. Coraz więcej coraz trudniejszych spraw, coraz więcej polityków wtrącających się w bieżącą pracę. Niezadowoleni są prokuratorzy, niezadowolone z nich społeczeństwo. Za politycznymi obietnicami, że czas rozprawić się z bandytyzmem i aferami, idą słabo i zbyt późno przygotowane akty oskarżenia. Kolejny szef resortu Grzegorz Kurczuk też zaczął od obietnic, że skończy z opieszałością i bezradnością Temidy. To ambitne zadanie, zważywszy na utrwalający się stereotyp, że na sali sądowej ten elokwentny, świetnie przygotowany, pewny swoich argumentów to adwokat, ten zaś, który gubi się, nie jest pewny swego, a w końcu milknie bezradny – to prokurator.

Przed prokuratorem Mariuszem Gózdem leży sterta 169 testów – prace egzaminacyjne kandydatów na aplikację prokuratorską. Większość Gózd już sprawdził i wie, że są na niezłym poziomie. W tym roku Gózd, który w katowickiej prokuraturze apelacyjnej zajmuje się kadrami, przyjmie na aplikacje 30 osób. Etaty dostaną tylko trzy. Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma pieniędzy, żeby płacić aplikantom. Przez trzy lata będą pracować za darmo i ewentualnie poszukają sobie jakiegoś źródła utrzymania poza prokuraturą. Jak co roku (bo pieniędzy na aplikacje prokuratury nie dostają już od trzech lat) Gózd poradzi kandydatom na prokuratorów, żeby szukali pracy w Straży Granicznej, urzędach celnych, policji – tam gdzie w praktyce będą mogli stosować wiedzę zdobywaną na aplikacji, a szef zgodzi się, by dwa, no przynajmniej jeden dzień w tygodniu spędzili w prokuraturze. Uda się to nielicznym. Czy w ten sposób można wykształcić prokuratora? Nie można, ale wyjścia nie ma. Poświęcić się wyłącznie pracy w prokuratorze będą mogli tylko ci, którzy mają bogatych rodziców.

Tak jest w całym kraju. Mimo to chętnych nie brakuje. Najwięcej jest w Warszawie – dziesięciu na jedno miejsce. – Godzą się pracować za darmo, bo dla wielu to jedyna szansa, by zdobyć zawód. Wydziały prawnicze produkują coraz więcej absolwentów, a korporacje prawnicze – notarialna, adwokacka i radcowska – zamykają się. Pozostają więc sądy i prokuratura, gdzie o miejsce na aplikacji jest stosunkowo łatwiej – tłumaczy Mariusz Gózd.

Poziom szkolenia spada. Pierwsi aplikanci po trzech latach miotania się między pracą a nauką zakładają właśnie togi z czerwonymi lamówkami. Staną naprzeciw doskonale przygotowanych adwokatów, zmierzą się z prokuratorską codziennością.

Krycie wpływu

Przez szefów młody prokurator będzie oceniany na podstawie statystyki wpływających i załatwionych spraw.

Polityka 28.2002 (2358) z dnia 13.07.2002; Raport; s. 3
Reklama